Po długich chwilach (dwa dni) bez internetu i braku czasu spowodowanego nikt nie zgadnie czym, piszę wpis! Oczym on będzie?
Albowiem kolega Harvey wywołał jak pewnie już wiecie spore zamieszanie (nie tylko w mojej okolicy). Jak na huragan, nie należał do najsilniejszych. Można powiedzieć, że był najbardziej płaczliwym (deszczowym, u know (?)). A mówiąc najbardziej, mam na myśli NAJBARDZIEJ ze wszystkich swoich starszych kolegów i koleżanek huraganów. Wszyscy wiemy, że najbardziej przypakowana (silna, u know (?)) była Kartina.
Ale przejdźmy do rzeczy! Każdy z mieszkańców południowej części Texasu po zapowiedzi Harvey'a rzucił się na supermarkety (jak Reksio na szynkę) w poszukiwaniu zapasów na apokalipsę (bo przecież nigdy do końca nie wiadomo z czym dany huragan przyjdzie i zawsze może zmienić zdanie co do miejsca odwiedzin).
Pierwsze miasto, jakie nasz kolega nawiedził, to Corpus Christi. Szalał tam całą noc i szczerze powiem, że wyczerpał wtedy większość zapasów swojej energii. Dalsza jego droga była skierowana na północ. Gdy tam zrobił co miał zrobić, zawrócił do oceanu, żeby uderzyć w inne miejsca. Razem z tym powrotem przywiał całą masę deszczu w okolice Houston (czyli również moje okolice). Oczywiście wszyscy byli świadomi, że będzie padało, jednak nikt nie spodziewał się aż takiej ilości wody. Po JEDNYM dniu opadów niektórzy ludzie stracili dach nad głową. Chyba domyślacie się co działo się po pięciu dniach. Miasta zaczęły przeobrażać się w jeziora z wystającymi z wody wieżowcami i drzewami. Autostrady zmieniły się w rzeki, a ogromne jezioro Houston (przy którym jakby nie mówić się znajduję) urosło o dobrych parę metrów. Domy położone w dolinach i blisko brzegów zbiorników wodnych zostały prawie całe przykryte wodą.
Mogę powiedzieć, że mam ogromne szczęście, że miejsce/a w których mieszkam (tak, są tu dwa) nie zostały zalane.
Przez dwa ostatnie dni miałam zaszczyt pomagać tym biednym ludziom poszkodowanym przez huragan. Pewnie jesteście ciekawi w jaki to sposób mogłam im pomóc? Albowiem szkoła podstawowa i Kościół i w jednym z zamieszkiwanych przeze mnie miast zostały przeistoczone w schroniska dla osób bez miejsca do życia. Ludzie niedotknięci powodzią przywozili tam ubrania, jedzenie, picie, mydła, pasty do zębów, pieluchy i inne najpotrzebniejsze rzeczy. Ja, razem z host siostrami zostałyśmy tam wolontariuszkami, gdzie miałyśmy za zadanie sortować wszystko co ludzie przywozili oraz sprzątać miejsca po tych, co już opuścili schronisko.
Jestem dumna, że mogłam w jakikolwiek sposób pomóc osobom poszkodowanym przez powódź.
#PRAYFORTEXAS
Albowiem kolega Harvey wywołał jak pewnie już wiecie spore zamieszanie (nie tylko w mojej okolicy). Jak na huragan, nie należał do najsilniejszych. Można powiedzieć, że był najbardziej płaczliwym (deszczowym, u know (?)). A mówiąc najbardziej, mam na myśli NAJBARDZIEJ ze wszystkich swoich starszych kolegów i koleżanek huraganów. Wszyscy wiemy, że najbardziej przypakowana (silna, u know (?)) była Kartina.
Ale przejdźmy do rzeczy! Każdy z mieszkańców południowej części Texasu po zapowiedzi Harvey'a rzucił się na supermarkety (jak Reksio na szynkę) w poszukiwaniu zapasów na apokalipsę (bo przecież nigdy do końca nie wiadomo z czym dany huragan przyjdzie i zawsze może zmienić zdanie co do miejsca odwiedzin).
Pierwsze miasto, jakie nasz kolega nawiedził, to Corpus Christi. Szalał tam całą noc i szczerze powiem, że wyczerpał wtedy większość zapasów swojej energii. Dalsza jego droga była skierowana na północ. Gdy tam zrobił co miał zrobić, zawrócił do oceanu, żeby uderzyć w inne miejsca. Razem z tym powrotem przywiał całą masę deszczu w okolice Houston (czyli również moje okolice). Oczywiście wszyscy byli świadomi, że będzie padało, jednak nikt nie spodziewał się aż takiej ilości wody. Po JEDNYM dniu opadów niektórzy ludzie stracili dach nad głową. Chyba domyślacie się co działo się po pięciu dniach. Miasta zaczęły przeobrażać się w jeziora z wystającymi z wody wieżowcami i drzewami. Autostrady zmieniły się w rzeki, a ogromne jezioro Houston (przy którym jakby nie mówić się znajduję) urosło o dobrych parę metrów. Domy położone w dolinach i blisko brzegów zbiorników wodnych zostały prawie całe przykryte wodą.
Mogę powiedzieć, że mam ogromne szczęście, że miejsce/a w których mieszkam (tak, są tu dwa) nie zostały zalane.
Przez dwa ostatnie dni miałam zaszczyt pomagać tym biednym ludziom poszkodowanym przez huragan. Pewnie jesteście ciekawi w jaki to sposób mogłam im pomóc? Albowiem szkoła podstawowa i Kościół i w jednym z zamieszkiwanych przeze mnie miast zostały przeistoczone w schroniska dla osób bez miejsca do życia. Ludzie niedotknięci powodzią przywozili tam ubrania, jedzenie, picie, mydła, pasty do zębów, pieluchy i inne najpotrzebniejsze rzeczy. Ja, razem z host siostrami zostałyśmy tam wolontariuszkami, gdzie miałyśmy za zadanie sortować wszystko co ludzie przywozili oraz sprzątać miejsca po tych, co już opuścili schronisko.
Jestem dumna, że mogłam w jakikolwiek sposób pomóc osobom poszkodowanym przez powódź.
#PRAYFORTEXAS
❤
OdpowiedzUsuń