Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2017

#PrayForTexas, czyli jak to wygląda od wewnątrz

   Po długich chwilach (dwa dni) bez internetu i braku czasu spowodowanego nikt nie zgadnie czym, piszę wpis! Oczym on będzie?    Albowiem kolega Harvey wywołał jak pewnie już wiecie spore zamieszanie (nie tylko w mojej okolicy). Jak na huragan, nie należał do najsilniejszych. Można powiedzieć, że był najbardziej płaczliwym (deszczowym, u know (?)). A mówiąc najbardziej, mam na myśli NAJBARDZIEJ ze wszystkich swoich starszych kolegów i koleżanek huraganów. Wszyscy wiemy, że najbardziej przypakowana (silna, u know (?)) była Kartina.    Ale przejdźmy do rzeczy! Każdy z mieszkańców południowej części Texasu po zapowiedzi Harvey'a rzucił się na supermarkety (jak Reksio na szynkę) w poszukiwaniu zapasów na apokalipsę (bo przecież nigdy do końca nie wiadomo z czym dany huragan przyjdzie i zawsze może zmienić zdanie co do miejsca odwiedzin).    Pierwsze miasto, jakie nasz kolega nawiedził, to Corpus Christi. Szalał tam całą noc i szczerze powiem, że wyczerpał wtedy większość zapasów sw

Początki wszystkiego!

    Teksas, ogromny stan gdzie wszystko jest ogromne! Auta, sklepy, jedzenie, wszystko! Ale zacznijmy od tego jak się tu dostałam.      Na początku miałam lecieć z całą grupą do Frankfurtu, potem Chicago i wszyscy tam by się rozchodzili. Jednak w związku z tym, że mieszkam bardzo blisko czwartego największego miasta w Stanach, leciałam sama do Frankfurtu i od razu tranzytem do Houston. Lot miałam o 10:30, więc nie musiałam zrywać się z łóżka jakoś bardzo wcześnie. Jednak mimo wszystko wolałam być przed czasem. Wszystko szło dobrze, najtrudniejsze było widzieć łzy mamy jak już poszłam przez pierwsze bramki sama. Później w związku z tym, że i tak za szybko dostałam się na lotnisko, czekałam około dwóch godzin na boarding. Lot się trochę przedłóżył (koło 10 minut) więc odrobinę się zestresowałam, że nie zdążę. Całe szczęście na lotnisku czekał na mnie wolontariusz, który poprowadził mnie przez wszystkie bramki przez co byłam na czas. Po tym jak postałam trochę w kolejce do samolotu nie o

Host Rodzinko, jak dobrze, że jesteś!

   Cztery dni... Właśnie tyle czasu zostało mi do opuszczenia tego pięknego deszczowego kraju, a powitania upalnego TEXASU! Właśnie tam jadę. Dowiedziałam się o tym dosłownie kilka dni temu, a dokładnie dziewiątego sierpnia. Trochę czekałam, nie powiem.. Ale myślę, że było warto.    Gdy poznałam szczegóły o rodzinie, poziom szczęścia w moim organizmie przekroczył skalę, dosłownie! Od razu włączyłam swoje umiejętności stalkerskie i zaczęłam przeszukiwać cały internet w poszukiwaniu tej zbawicielskiej host familii. Wiedziałam, że składa się ona z trzech kobiet (girls power!), matki i dwóch córek. Matka jest nauczycielką, a dziewczyny są w wieku 14 i prawie 16 (czyli tak jak ja). Znałam jeszcze ich nazwisko, poinformowali mnie do jakiej szkoły będę chodzić, gdzie mieszkam i, że w rodzinie jest piesek. Pierwsze co, to sprawdziłam szkołę i nauczycieli, bo może host mama akurat tam będzie pracować.. I rzeczywiście tak było! Nauczycielka matematyki, na zdjęciu bardzo uśmiechnięta, widać było,