Dzień dobry (lub dobry wieczór) moi drodzy! Zacznę od najważniejszej rzeczy może. Albowiem dostałam wizę!
Dokładnie dzisiaj 07.17.2017 (data już po amerykańsku hehe) miałam tę jakże wspaniałą pogawędkę z konsulem, a raczej panią konsul. Oczywiście zanim ta przemiła rozmowa miała miejsce musiałam zostać dokładnie zbadana tym ogromnym lotniskowym wykrywaczem metalu, a moje rzeczy prześwietlone. Oczywiście to co miałam przy sobie to papiery, zegarek i kurtka bo telefon w żadnym wypadku nie jest dozwolony. Tak czy inaczej ten etap przeżyłam bez większych komplikacji. Później musiałam przejść do drugiego budynku gdzie w międzyczasie nie zauważyłam ogromnego napisu i strzałki "wizy" i weszłam do innego pomieszczenia, lecz w to już się nie będę zagłębiać. Gdy trafiłam po długiej wędrówce do odpowiedniego miejsca, już jak ta krówka kierowałam się z okienka do okienka według instrukcji. W ostatnim z nich dostałam numerek i musiałam czekać grzecznie na krzesełku na swoją kolej. Siedziałam jakieś 40 minut plus około 10 bo mój numerek został pominięty (no a jakżeby to ze mną inaczej) i musiałam między ludźmi przytuptać do pani konsul i się przypomnieć. Rozmowa jak rozmowa. "Po co? Kto płaci? Czym się zajmuje płacąca osoba? Gdzie? Do kogo?" I tak dalej. Wtrącę fakt, że akurat trafiłam na panią co mówiła chyba tylko po angielsku, ale no problem, bardzo miła osoba. Dostałam wizę i jeszcze życzono mi miłego pobytu.
 |
tak się chwaliłam na snapie moi kochani wizą |
Apropos tych pytań gdzie? i do kogo?. Także od razu mówię, że jeszcze nic nie wiem i dalej czekam. Jak będę miała jakieś informacje na ten temat to nie powstrzyma mnie nawet stado małych piesków od napisania o tym na blogu. I swear.
Dodatkowo muszę oznajmić, że Londyn za każdym razem zaskakuje mnie coraz bardziej. Miasto godne obejrzenia. Gdzieś niżej lub wyżej dam zdjęcie jednego z widoków, który utknął mi w pamięci i długo się go nie pozbędę. Poza tym jeśli chodzi o jakieś atrakcje, które ja widziałam i osobiście bym bardzo poleciła to galeria sztuki współczesnej Tate Modern. Wiem, że to nie jest miejsce, które każdemu z osobna będzie się podobało ale ja jako zapalona rysowniczka (?) jestem zachwycona. Chyba z 2 godziny poświęciłam na obejście dwóch i pół piętra, ale było warto.
 |
Piękna panorama Londynu |
Poza tymi przygodami odhaczyłam kolejny punkt na mojej liście, albowiem spisanie przepisu na pierogi od babci (legitnie najlepsze pierogi w galaktyce). Zrobiłam je i sama nie mogę się sobą nacieszyć, że prawie dorównałam mojej mistrzyni od pierogów. Jestem z siebie dumna i mam nadzieję, że dzięki tej tajnej recepturze moja przyszła host familia pokocha Polonię.
Jeśli mowa o kochaniu Polonii to podzielę się faktem, że w WWA miałam okazję kupić już dwa pierwsze prezenty dla rodziny, której jeszcze nie mam. Albowiem zestaw podkładek pod kubki z takimi polskimi nadrukami i wspaniały przewspaniały piękny album ze zdjęciami o Polsce. Dzięki niemu na prawe można się w tym kraju zakochać.
 |
wychwalany album
ps. nie mam złamanego kciuka |
Na sam koniec już napiszę o pomyśle, który ukradłam koleżance. Także zaczynam prowadzić Bullet Jornual. A teraz pewnie zapytacie: Julka, ale co to jest tej Jullet Bornual? Aaaa, no już wam mówię! Jest to taki notes, w którym możesz zapisywać bardzo różne rzeczy. Brzmi to jak zwykły notes, ale nieeee! To nie jest taki zwykły notes! Tutaj wszystko jest zaplanowane i prowadzone zgodnie ze wstępnym planem. Ja akurat na początku zawarłam kalendarz i teraz robię wszystkie miesiące z osobna, gdzie każdy ma inny kolor. Są tam oczywiście nie tylko po kolei wypisane dni, ale też różne inne dodatki. Później mam zamiar stworzyć strony w stylu książki do przeczytania lub filmy do obejrzenia ale to jak skończę wszystkie moje miesiące. Na razie też nie będę wam się za bardzo chwalić jak to wygląda bo miejsca, które będę wypełniać na różnoraki sposób podczas wymiany, w dniu dzisiejszym świecą pustkami.
 |
Bullet Journual - okładka |
 |
Bullet Jornual - pierwsze strony |
Komentarze
Prześlij komentarz