Przejdź do głównej zawartości

Amerykańska (Texańska) szkoła - moja nowa rzeczywistość!

   Jak dawno mnie tu nie było! Ale za to mam o czym pisać (przynajmniej tak mi się wydaje). Jak po tytule możecie stwierdzić zawieram tu informacje o szkole, jak to wszystko dokładnie wygląda. Najchętniej oczywiście napisałabym o wszystkim na raz ale znając siebie pewnie nic dobrego nikt by z tego nie wyciągnął. Dlatego też muszę każdy ciekawy kontest włożyć w inny temat do posta. Poza tym na wstępie przeproszę was wszystkich za mój niezgrabny Polski język, który jak się domyślaliście, bądź nie, uległ zmianie (w końcu nikt mi niestety nie każe pisać rozprawek na temat Jagienek i tych drugich z Krzyżaków). Na prawdę mówię, nie przestawajcie układać ładne zdania bo to nie wyjdzie wam na dobre (CO?). Tutaj przykład na lewo ehh..
   Przejdźmy do rzeczy. Amerykańska szkoła. Widziana w tylu filmach. Gigantyczna. Marzenie europejskich nastolatków. Słynne żółte autobusy. Trudne do otworzenia szafki. Ogromne stołówki. Ludzie podzieleni na grupki. Najsławniejsza osoba (tzw fame). Nauczyciele albo super albo sztywniaki. Przykładanie ogromnej wagi do sportu. Wielkie boisko do futbolu amerykańskiego. Jednym (dwoma) słowem HIGH SCHOOL. Na wstępie przyznam, że nie chciałam mieć jakiś wielkich oczekiwań co do wszystkiego, i tak było też ze szkołą. Na powyższej liście opisującej typową amerykańską szkołę są i rzeczy prawdziwe i fałszywe. Zacznę może od tego co się nie zgadza.
   Po pierwsze (uwaga pewnie się tego nie spodziewaliście) jak już wszystko staje się rzeczywistością a nie marzeniem, wszystko staje się rzeczywistością! (Wow, Julka jakie to było mądre) Może nie najzwyczajniejszą, ale trzeba się pogodzić z tym cudownym nowym światem na co dzień. Jeśli chodzi o szkołę, bo przecież o tym miałam rozmawiać, wiele osób obawiałoby się trafienia do jakiejś grupki o niskim poziomie popularności i bycia poniżanym przez "lepszych". Albowiem już tłumaczę. Nie wiem czy tylko u mnie towarzystwo jest normalne (bo Texas to przecież jak osobne państwo, lol), czy to tak wszędzie, ale ludzie na prawdę rozmawiają każdy do każdego. Jeśli chcecie więcej szczegółów to powiem, że jest podobnie jak w polskich szkołach, tylko ludzie są o wiele bardziej otwarci. Example: Siedzisz sobie ze znajomkami, przechodzi jakaś osoba, mówi, że masz super buty i idzie dalej, a ty jesteś szczęśliwy, że masz super buty. Oczywiście nie chodzi mi tu tylko o komplementowanie cudzego obuwia, ale nie banie się wyrażenia swojej opinii obcej dla ciebie osobie. O i kolejna rzecz! Pewnie myślicie moi kochani, że tu wszyscy stajlisz, guczi, szanel, ale nie, nie, nie! Tylko te instagramowe fotki to takie super extra! Oczywiście są osoby Ą i Ę, które mają możliwość i lubią nosić stylowe ubranka, ale w większości widzi się tu koszulkę w rozmiarze 10XL, leginsy i zwykłe buciki bądź klapki (ze skarpetkami, ZE SKARPETKAMI, to wcale nie jest tylko polska tradycyjna cebula moi mili!). Poza tym uświadomię was teraz o czymś co zaważa na ich stylu ubierania się pewnie, albowiem szkoła posiada dress code (dres kłd, tak). Z resztą bardzo restrykcyjny. Albowiem jeśli nawet nosisz swoje daily leginki, musisz mieć koszuleczkę, która zakrywa twój tyłeczek koleżanko. Chociaż z tą regułą się mogę zgodzić, bo wszystkie wiemy jacy są chłopcy w tym przedziale wiekowym, prawda kobietki? No niestety. Kolejną rzeczą która nie jest w mojej szkole to te słynne szafki. Tylko jeśli uprawiasz sport to dostajesz swoją szafeczkę, lecz i tak nikt tego praktycznie nie używa.. Nikomu chyba się nie chce trudzić przy otwieraniu tego wielce skomplikowanego mechanizmu. Oczywiście w wielu amerykańskich szkołach one są normalnie na korytarzach i każdy dostaje swoją, ale akurat moja szkółka nie posiada.
   Także to były rzeczy, które nie zgadzają się z typowym opisem high school. Przejdźmy teraz do tego co się zgadza. Albowiem TAK, szkoła jest ogromna i mamy te super amerykańskie ławki jednoosobowe połączone z krzesłami po których można pisać markerem i później zmazywać i ogólnie WOW. Next - żółte autobusy, TAK! Są, wszędzie. Ja niestety nie miałam jeszcze okazji pojeździć żadnym z nich, ponieważ moja host mom jest nauczycielką (matematyki, TAK) w mojej szkółce i codziennie mogę sobie wygodnie jeździć autkiem. Następna rzecz, to tak, mamy OGROMNĄ stołówkę z wielką flagą amerykańską wywieszoną na przeszklonej ścianie (u can imagine). Kolejna sprawa to nauczyciele. Z tym muszę się zgodzić, że są na prawdę super i mają zupełnie inne podejście niż nasi, polscy (nikogo nie krytykuje w tym momencie, tylko na prawdę wygląda to inaczej). Jako przykład podam lekcję chemii (moje znajomki z trójki wiedzą co to znaczy wymagająca lekcja z szanownym panem W.). Tak więc tego cudownego przedmiotu uczy mnie przemiła pani, zawsze uśmiechająca się do nas, skłonna do pomocy, nigdy nie zdenerwowana, lubiąca to co robi (dodam, że jej dodatkową pracą są zajęcia z kolarstwa na siłowni codziennie o 5, TAK, 5). Teraz dla porównania lekcja z szanownym panem W. wygląda następująco: Cisza, spokój, dyscyplina. Jak możecie zauważyć są to dwa zupełnie odmienne sposoby motywacji, które działają podobnie ale na zupełnie innej zasadzie (bo nie kwasie, lol chemia). Są tu oczywiście sztywni nauczyciele również ale to głównie ci na zastępstwach. Dobrze, z chemii przejdźmy do sportu. Także to, że w naszych szkołach piszemy sobie nawzajem zwolnienia z w-fu już wiecie. Tutaj nie sądzę, że ktokolwiek by o czymś takim pomyślał. Jeśli piszesz się na jakiś sport to na prawdę TRENUJESZ. Trenujesz tak, że niekiedy wymiotujesz z wysiłku, ale nie poddajesz się. Nie wiem czy to jest tak tylko w Texasie, czy wszędzie się tak męczy by dojść na szczyt. Poza treningami są mecze między szkołami (często jedzie się ponad godzinę do innej szkoły, żeby kopnąć parę razy piłkę). Każda szkolna drużyna ma swój strój (w szkolnych kolorach oczywiście). O! Bym była zapomniała o najważniejszym w sporcie! School spirit, nie wiem jak to dokładnie przetłumaczyć, ale każda szkoła ma tak jakby wybrane zwierzę (dzikie), taka maskotka, reprezentator. My jesteśmy sokoły (Falcons!). Nie wiem czy jest ktoś kto nie zgodzi się z tym, że po angielsku to lepiej brzmi.. Tak czy inaczej jako sokoły mogę się pochwalić, że jesteśmy bardzo dobrzy w sporcie! I tego się trzymajmy!
   Zostańmy przy sporcie i przejdźmy do FUTBOLU AMERYKAŃSKIEGO! Jest to, że tak się wyrażę BIG DEAL, a mówiąc  big mam na myśli GIANT. Każda szkoła ma swoje ogromne boisko, swoją ogromną drużynę i swojego ogromnego ducha walki. Tak to właśnie wygląda. Co tydzień w piątek jest mecz futbolu (jednak nie  zawsze grają u nas), częściej nasi chłopcy jeżdżą grać po innych szkołach.
Moja przyszywana host siostra, ja i boisko do futbolu w naszej szkole!
   Tak czy inaczej powyżej mniej więcej macie opisane jak to wygląda. Teraz opowiem trochę o moich lekcjach i jaka jest różnica między systemami. A więc (nie zaczyna się zdania od "więc" Juleczko) plan jest codziennie TAKI SAM. Każdego poranka budzisz się i nie musisz sprawdzać gdzie dzisiaj najpierw cię twoje stópki poniosą. Jedyne dni, gdzie coś się zmienia to środa i czwartek. Wygląda to tak, że ośmiolekcyjny plan podzielony jest na dwie części i jednego razu idziesz na jedną połowę a drugiego na drugą (mniej więcej, nie będę wnikać w szczegóły bo sama bym nie wiedziała o czym piszę, przepraszam). Szkoła zaczyna się o 7:20 bodajże i kończy koło 3:00 PM. Także możecie sobie sami wywnioskować, że może trwać to w nieskończoność. Jednak się troszeczkę mylicie! W związku z tym, że plan staje się rutyną to jak już pewnie wiecie co się z tym wiąże, tak! Czas szybciej płynie! Poza tym nie mamy przerw po każdej lekcji! Jest tylko około 5 minut na przedostanie się z klasy do klasy, co uwierzcie mi, często jest za mało! Szkoła jest na prawdę ogromna. Po, przed lub w trakcie czwartej lekcji mamy lunch. Jest on (jak przed chwilą wspomniałam) podzielony na trzy części. W zależności od tego jakiego nauczyciela masz na tej godzinie, przydzielony jesteś do lunchu A, B bądź C. Ja mam nieszczęsne C codziennie co wiąże się z faktem, że muszę brać ze sobą jakieś przekąski żeby nie paść z głodu przed tym wyczekiwanym czasem. Dobrze, przestańmy mówić o jedzeniu i przejdźmy do mojego planu lekcyjnego. Także na mojej pierwszej godzinie mam Algebrę. Ciekawym faktem jest to, że lekcję tą prowadzi moja host mame. Ogólnie z matematyką nie mam żadnych problemów a nawet mogę się pochwalić, że jestem super matematycznym mózgiem (Co?). Kolejna lekcja to Yearbook! Jest to chyba mój ulubiony przedmiot i myślę, że ten kto go wymyślił był również niezłym mózgiem (CO?). Tak czy inaczej na pewno jesteście ciekawi na czym polega taka lekcja?? Zacznę może od napisania co to jest Yearbook. Jest to książka prowadzona przez osoby z powyżej wymienionej klasy, zawierająca zdjęcia z życia szkoły, które opisane są w ciekawy sposób. Często w określonym stylu. W tym roku zdecydowaliśmy się na temat starożytnego Rzymu, więc okładka będzie wyglądała niesamowicie! Nasze słowa tytułowe to Veni, Vidi, Amavi (We came, we saw, we loved). Myślę, że lepiej dla mnie by nie mogłoby to wyglądać. Są to po prostu słowa idealne! Na lekcjach planujemy na razie wygląd książki, więc nie mam za dużo do napisania o tym jaki jest przebieg tej godziny.
   Następny przedmiot Będę zmieniać na Hiszpański, ale powiem parę słów na jego temat. Jest to nauka o zwierzętach rolnych i ich hodowli głównie. Myślę, że jest to chyba taka texańska sprawa bo przecież to stan byków i rodeo! Tak czy inaczej nie przypadła mi ta lekcja w szczególności do gustu.
   World History! Czemu wzięłam to a nie historię Ameryki?! Bo jestem Julka "couch potato" i nie mam ochoty uczyć się historii, tylko korzystać z wiedzy jaką mam. Ps nie mam wiedzy o historii, to zdecydowanie NIE jest mój przedmiot! Ale pochwalę się, że na pierwszym teście zdobyłam 91! To dobra ocena, przynajmniej tak myślę! Jeszcze do końca nie rozumiem ich systemu oceniania..
   Przedmiot którego chyba najbardziej się obawiałam a okazał się bułką z masełkiem jest angielski! Zacznijmy od tego, że w mojej grupie jest 8 osób co szczerze powiem bardzo mi pomaga. Nie ma zamieszania, każdy pracuje na swoim a pani P. jest przesympatyczna. UWAGA ciekawostka! Jej wcześniejszy zawód przed zostaniem anglistką było fryzjerstwo! Przyznam, że na prawdę czasem mówi i wygląda jak taka typowa fryzjerka z amerykańskich filmów! Jest to dla mnie niesamowite. Nie wiem czy w Polonii przeszedłby fakt, że była fryzjerka z zawodu zostaje polonistką. Dlatego uważam to za ciekawy fakt.
   CHEMIA. Nieszczęsna wybrałam poziom rozszerzony myśląc, że przecież wszystko mam obcykane bo mój wspaniały poprzedni wychowawca to przecież wykuł nam w mózgach osobny rozdział pod tytułem CHEMIA, zawierający takie przysłowia jak: "Pamiętaj chemiku móldy zawsze wlewak kwas do wody" lub "Jeśli chcesz zachować urodę, zawsze wlewaj kwas na wodę". Ale nie po angielsku!! Jest to chyba jedyna lekcja na którą na prawdę muszę się uczyć. Często moja wiedza mi pomaga ale nie jest to jednak dokładnie to samo.
   Ostatni przedmiot to Athletics. Jest to taki rozszerzony w-f, gdzie trenujesz do danego sportu w danej drużynie, więc jeśli chcesz grać w piłkę nożną , tak jak ja, trenuje cię coach, który zajmuje się tym sportem i ćwiczysz razem z osobami z twojej drużyny. Oczywiście osobno chłopcy i dziewczęta.
   Także to było moje osiem lekcji, które powtarzają się dzień w dzień. Jak na razie myślę, że jest to ciekawe doświadczenie ale nie wiem jak to będzie za parę miesięcy, czy ta rutyna przypadkiem mi się nie znudzi? Zobaczymy!
Tutaj wklejam zdjęcia jak uczniowie, którzy wykupili swoje miejsce parkingowe przy szkole mogą je "urządzić" w jakikolwiek sposób zechcą! Jest to pierwszy rok z taką możliwością, więc wyobraźcie sobie jakie to musi być dla nich ciekawe doświadczenie!
   Także to by było na tyle! Wyczekujcie nowego posta i pozdrawiam cieplutko z gorącego Texasu!

Komentarze

  1. Hej:) również jestem ze Świebodzina, przypadkowo tu trafiłam ale zbyt podejrzany wydawał mi się zbieg okoliczności między 3, a Panem W, aż weszłam na 1 post żeby sprawdzić:) Fajnie się czyta twojego bloga, tak dalej i mam jedno pytanko - miałaś angielski z Panią M. , Rz. czy S. i na jakim poziomie był twój angielski przed wyjazdem? Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć! Miło mi wiedzieć, że podoba Ci się jak piszę i w dodatku z mojego MIASTA pochodzisz! Angielski w gimnazjum miałam z panią M., którą z resztą bardzo pozdrawiam! (właśnie, jeśli miałabyś jak to proszę o przekazanie pozdrowień od JULKI Z TEXASU i podanie nazwy bloga, byłabym bardzo wdzięczna!). Co do moich umiejętności językowych przed wymianą to nie były na najwyższym poziomie ale też nie jakimś średnim. Miałam piątkę w trzeciej klasie, powiem tak. Z resztą możesz zapytać się pani M. :)) Ogólnie jeśli masz więcej pytań albo coś zapraszam na mojego facebooka - Julia Osińska
      POZDRAWIAM CAŁY ŚWIEBODZIN!!! <3

      Usuń
  2. Wszystko brzmi bardzo fajnie! Mam podobnie z moją nauczycielką chemii dlatego rozszerzenie to masakra, myślę, że sama gdy wyjadę wezmę chemie, ale te nazwy i wszystkie nowe słowa faktycznie mogą sprawiać problemy. Najbardziej obiecująco chyba brzmi to jacy są nauczyciele z pasją których niestety brakuje mi w polskich szkołach:(

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej, z jakiego programu pojechałaś na wymianę? :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy nie martwiłas się przed wyjazdem, że przykładowo cała wymiana jest ściema? Co na to twoi rodzice? No i czy nauka w tej szkole nie spowodowała, że miałaś niższy poziom, niż w Polsce?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zmiany, myśli, postrzeganie rzeczywistości

Życie ogółem jest ciężkie do zrozumienia. Każdy rodzi się wyjątkowy z odmienną osobowością, charakterem. Oczywiście otoczenie ma wpływ na to jacy się stajemy. Ale to my decydujemy jacy będziemy w przyszłości. Na dłuższą metę nie można usprawiedliwiać się przeszłością, bo to my wybieramy jacy staniemy się w przyszłości, nie ludzi jacy nas otaczają. Nasze cechy osobowości nas definiują. Są to i dobre i złe, na szczęście mamy możliwość ich szlifowania. Nikt nam nie może zabronić rozwijania się. Ludzki umysł nie ma granic. Od nas zależy nasze życie. Osobiście uważam, że najlepiej zacząć poszukiwać siebie w młodym wieku, bo to pomoże nam w przyszłości. Poznawanie własnych cech a później szlifowanie ich jest ważne w rozwoju osobistym. Dla wielu trudne do wychwycenia w samych siebie są negatywne cechy. Ale to dlatego, że jesteśmy zapatrzeni w siebie. A to jest już jedna cecha. Tylko tak dalej. Szlifować cech nie możemy w strefie komfortu. Jest to praktycznie niemożliwe. Nic z tego nie wyjd

Trudny czas na wymianie.. i poznawanie przyjaciół!

   Witam wszystkich bardzo serdecznie! Na wstępie chciałam zaznaczyć, że piszę ten wpis po raz drugi już, jednak pierwotna wersja zadecydowała się nie zapisać przez co zostałam zmuszona pisać to ponownie. Ale nie żałuję w sumie bo mogę zwrócić uwagę na więcej szczegółów! O, zapomniałam powiedzieć, że tematem tego posta będzie.. właśnie, co będzie tematem tego posta? W sumie nie wiem jak to określić. Może zacznę od tego, że pewnie spora część z was, która obserwuje mnie na social mediach (SC: osajulss IG: osajulss) zwróciła uwagę, że mój wygląd trochę się zmienił a później wrzuciłam zdjęcie z kulami albo z czymś na kostce. Także to będzie mniej więcej opisane w połowie mojej historii.    Od kiedy przyjechałam do Ameryczki zaczęłam próbować nowych rzeczy, a co za tym idzie nowego jedzenia, które z resztą pokochałam. Bo gdzie znajdziesz lepsze meksykańskie jedzenie (poza Meksykiem oczywiście) niż w Texasie! Wiadomo nie mówię tu nie tylko o meksykańskim jedzeniu, a także o wszelkiego typu

Fun facts - USA (Texas), czyli jak to wygląda od strony "wymieńca"

Serdecznie witam na kolejnym wpisie! Możecie się pewnie domyśleć, że znajdą się tutaj śmieszne (może bardziej nieprzewidziane) fakty na temat Stanów (Texasu, u know..). Jednak zanim zacznę chciałam podziękować wszystkim za tyle wyświetleń i miłych komentarzy! Dzięki temu, uwierzcie mi, że mam coraz większą motywację do dalszego prowadzenia bloga! Myślę, że dobrym pomysłem jest podanie nazw do moich kont społecznościowych, bo pewnie spora część z was jest ciekawa jak ta codzienność na prawdę wygląda! Tak więc SNAPCHAT: osajulss & INSTAGRAM: osajulss. Jeśli macie pytania, nie wstydźcie się pisać, bądź snapować! Jestem otwartą osobą po tych dwóch miesiącach z nowymi ludźmi (na pewno bardziej odważna, na prawdę). Także do zobaczenia na mediach społecznościowych i zapraszam do faktów!    1. Pierwsze na co zwróciłam uwagę po przyjeździe to duże samochody. NIGDZIE na świecie nie widziałam tylu tak OGROMNYCH aut.    2. Większość ludzi jest totalnie otwarta i wszyscy kochają komplementy!